niedziela, 16 sierpnia 2020

2. Kłamstwa

Brak komentarzy:

„Friendship isn’t one big thing, it’s million little things.” 


Leon POV’s 

Domek znajduje się w głębi lasu i naprawdę trudno byłoby go znaleźć komuś, kto jest tutaj po prostu turystą. Żeby tu dotrzeć trzeba znać odpowiednie szlaki i drogi, a poznanie ich wymaga dużo czasu.  

Budynek jest całkiem spory i nawet zadbany, ale widać, że od dawna nie używany regularnie. Lekko zakurzona weranda i lampy, farba na ścianach, która powoli zaczyna blednąć. Po przyjrzeniu się budynkowi, razem z siostrą kierujemy wzrok na naszych przyjaciół chcąc wyjaśnień o co tak właściwie chodzi z tym miejscem.  

– Więc, nasz tata – Viola wskazuje na siebie i na Federico – oddał go nam do użytku żebyśmy mieli miejsce, w którym będziemy mogli się wyciszyć, spędzić razem czas, czy po prostu przyjść, gdy mamy jakiś problem, żeby pomyśleć. W sumie możemy robić wszystko co tylko chcemy, byleby go nie zniszczyć –wyjaśnia dziewczyna. Posyłam jej uśmiech a Fran w tym czasie schyla się do doniczki.  która stoi przy wejściu na werandę i wyciąga spod niej klucz.  Otwiera drzwi do domku i zapala światło.  

Jeśli się ktoś pogubił co do tego kto jest kim, to już wyjaśniam. 

Jest nas 6. Ja, Violetta, Fran i Diego jesteśmy najlepszymi przyjaciółmi od momentu urodzenia. Dosłownie. Nasze rodziny się przyjaźnią i my też zaczęliśmy. Szybko staliśmy się nierozłączni. Dodatkowo jest moja siostra Ludmiła i brat V, Federico. Całą szóstką tworzymy jedną wielką ekipę, która zawsze trzyma się razem. 

I to właśnie oni są moją drugą rodzinką. Naprawdę nie wiem co bym zrobił w niektórych momentach, gdyby nie oni i ich wsparcie. Każdemu człowiekowi na tej ziemi życzę, aby w swoim życiu spotkał tak cudownych ludzi jakich ja mam w swoim.  

–Leon jak zwykle odleciał do swojego świata –na ziemię sprowadza mnie głos Diego i głośny śmiech reszty w odniesieniu do jego słów. Pokazuje mu język i po raz kolejny, kiedy chce coś powiedzieć ktoś mi przerywa. 

–Idziecie do środka czy będziecie tak stać na zewnątrz?! – Fran krzyczy ze środka a my wszyscy się uśmiechamy i faktycznie wchodzimy do środka. Od razu przechodzimy do przestronnego i jasnego salonu, gdzie stoi kanapa. Kilka foteli. I w sumie to tyle.  

–Nie sugerujcie się tym jak to wygląda. Ogarnęliśmy tylko pobieżnie salon, bo z resztą prac chcieliśmy poczekać na wasz przyjazd –mówi Federico i posyła nam uśmiech. Patrzę na siostrę i widzę, że jest zdecydowanie oczarowana tym miejscem.  

–Co myślicie o domku? –pyta V, siadając na kanapie i patrzy w naszą stronę z lekkim uśmiechem. Odwzajemniam jej uśmiech po czym odpowiadam na zadane przez nią pytanie. 

–Pierwsze wrażenie jest takie, że to miejsce jest cudowne–mówię i siadam obok niej automatycznie ją obejmując. Dziewczyna kładzie głowę na moim barku i wtula się we mnie mocniej. –Zdecydowanie to będzie moje ulubione schronienie jak będę potrzebować spokoju–rozglądam się po pomieszczeniu po czym z uśmiechem zamykam oczy, wyobrażając sobie wszystko co możemy tutaj zrobić. 

–Ja skrócę moją odpowiedź do jednego słowa. BOSKO! –mówi akcentując każdą sylabę słowa klucz. 

–Tak jak mówił Federico jest jeszcze sporo do zrobienia. Musimy ogarnąć górne piętro, strych, piwnicę i odświeżyć kilka elementów, ale z tym czekaliśmy na was abyście byli częścią tworzenia tego miejsca, tak jak jesteście częścią naszej rodzinki–mówi Diego, chodząc po salonie w domku. 

Robi mi się naprawdę miło słysząc jego słowa. Po mimice mojej siostry, że ona też jest rozczulona tym, że nasza obecność przy tym wszystkim jest dla nich aż taka ważna. Miło jest żyć ze świadomością, że zawsze ma się do kogo wrócić. Że ma się miejsce, w którym zawsze będą otaczać cię osoby które kochasz i które kochają ciebie. Że masz w swoim życiu kogoś, dla kogo jesteś najważniejszy.  

–Nasza mała rodzinka jest najlepszym co mogło spotkać nas w życiu. I myślę, że każdy się ze mną zgodzi bez żadnego –patrzę na Violettę, w momencie, kiedy wypowiada te słowa. Jest szczęśliwa. Widać to w jej oczach.  

–To bardziej niż oczywiste siostra –szepcze Federico, ale tak, że każdy z nas go idealnie słyszy, na co Violetta go uderza. Pomieszczenie wypełnia się naszym śmiechem.  

Kolejne kilka godzin spędzamy na rozmowie o różnych głupotach przeplatanej omawianiem zmian, w domku które chcemy wprowadzić. Mamy przy tym bardzo dużo frajdy i śmiechu, ale finalny efekt naszego planowania uważam za naprawdę udany.  

Do domu wracam koło 22. Jak najszybciej idę do łazienki, wziąć prysznic i ogarnąć się do spania. Kiedy jestem gotowy wychodzę z pomieszczenia i kładę się od razu do łóżka. Własna łazienka jest naprawdę ogromnym plusem.  

Podłączam telefon i sam nawet nie wiem, kiedy zasypiam, zmęczony wydarzeniami dzisiejszego dnia. 


// 


–Leon! –krzyki dobiegające z dołu skutecznie wybudzają mnie ze snu. Otwieram oczy co skutkuje tym, że poranne promienie słońca lekko mnie oślepiają. Potrzebuję chwili, aby przyzwyczaić się do światła i ta chwila wystarcza tacie, aby znaleźć się w moim pokoju.  

–Już wstaje. Nie krzycz–od razu mówię, zanim jakiekolwiek słowo opuści jego usta.  

–Violetta czeka na ciebie na dole. Streszczaj się książę i nie pozwól damie czekać –puszcza mi oczko z szerokim uśmiechem po czym wychodzi z pomieszczenia tak szybko jak się w nim pojawił.  

Wstaje z łóżka i idę do łazienki się ogarnąć. Szybko myję zęby i buzię oraz układam włosy. Po wyjściu z łazienki kieruję się do szafy i wybieram ubrania. Za oknem jest pochmurne niebo więc ubieram bluzę oraz zwykłe jeansy, żeby nie zmarznąć, psikam się perfumami i wychodzę z pokoju. Zbiegam po schodach i posyłam Vi uśmiech, którego nie odwzajemnia. Kiedy tylko jestem przy niej ona gwałtownie się do mnie przytula. Lekko zdziwiony, ale także zaniepokojony jej zachowaniem mocno ją obejmuje i zaczynam gładzić po plecach 

–Co się stało słońce? –pytam szeptem do jej do ucha, odpuszczając sobie zbędne słowa powitania. Nie otrzymuje żadnej odpowiedzi tylko czuje jak Viola wtula się we mnie mocniej.  

Po chwili odsuwa się i patrzy na mnie smutnym wzrokiem. 

–Możemy się przejść? Potrzebuję rozmowy z Tobą –mówi cicho i spuszcza wzrok w dół. Łapie ją za dłoń i wychodzę z nią z mojego domu. Idziemy chwilę zanim Violetta się odzywa. 

–Przez przypadek usłyszałam dzisiaj rozmowę rodziców–zaczyna, a ja ją mocno obejmuje ramieniem, aby dać jej jak najwięcej wsparcia. –Chociaż trudno to nazwać rozmową. Kłócili się. Mocno. A wiesz, że oni raczej są zgodni–kontynuuje a ja kiwam głową na potwierdzenie tego, że wiem o czym ona mówi. 

To generalnie była prawda. Jej rodzice prawie nigdy się nie kłócili. Wychodzili z założenia, że to się mija z celem i lepiej po prostu ze sobą rozmawiać. 

–Tata powiedział do mamy, że nie mogą dłużej kłamać. Że ja powinnam poznać prawdę–mówi dalej a jej głos zaczyna się łamać. Siadamy na pobliskiej ławce i łapie ją za dłoń. Ona na mnie patrzy. –Weszłam więc tam i zapytałam się ich o co chodzi. Byli zaskoczeni moim widokiem. Tata chciał coś powiedzieć, ale mama go wyprzedziła. Rzuciła tylko, że są rzeczy, o których nie powinnam wiedzieć i że mam się nie wtrącać, a tata ma nigdy więcej nie poruszać tego tematu –szepcze, po czym po prostu się we mnie wtula. Całuję ją w czoło cholernie zdziwiony jej słowami. –Czuję się tak chujowo wiedząc, że oni coś przede mną ukrywają wiesz? –mówi patrząc mi w oczy. Kładę swoją głowę na jej. 

–Wiem kochanie. Ale obiecuję, że pomogę Ci odkryć co to jest. Twoi rodzice nie mają prawa cię okłamywać –odpowiadam jej, a ona posyła mi lekki uśmiech. Całuję ją kilka razy w czoło.

–Wiedziałam, że muszę przyjść z tym do ciebie. W końcu od zawsze jesteś moim bohaterem i ratujesz mnie z opresji–stwierdza a ja mimowolnie uśmiecham się na jej słowa. 

–Zawsze będę dla mojej księżniczki, kiedy będzie mnie potrzebowała –szepcze do jej ucha i skrada jej czułego buziaka w usta.

I nie. Nie jesteśmy razem. Ani nie jesteśmy w sobie zakochani. To po prostu taki nasz osobisty sposób na to, aby ta druga osoba poczuła się lepiej, uspokoiła się i spojrzała na sytuację trochę trzeźwiej. To nasza mała tajemnica, o której nikt nie wie, ale która zawsze na nas działa. 

Ten dzień, jak się później okazało, miał przynieść o wiele więcej niewiadomych niż przewidywaliśmy...  

**

Hej wszystkim! Mamy kolejny rozdział a w nim duuuużo Leonetty. Niedługo prawdopodobnie pojawi się kolejny bohater. Mam nadzieję, że rozdział się wam podoba. Za błędy z góry przepraszam. Poprawię je jak tylko znajdę w sobie na to siłe. Praca wykańcza uwierzcie mi. Buziaki i miłego popołudnia, Gabi.

niedziela, 2 sierpnia 2020

1.Witamy w domu

Brak komentarzy:
„A friend is someone who understands your past, believes in your future, and accepts you just the way you are.” 


Leon POV’s 

–Myślę, że to będzie dla nas najlepszy rok pod względem wszystkiego –mówi, a raczej prawie piszczy z ekscytacji, moja młodsza siostra po raz sam już nie wiem który dzisiejszego dnia. Od kiedy wyszliśmy z domu żadne z nas nie potrafi powstrzymać szerokiego uśmiechu na twarzy i szczerej radości z tego co nadchodzi. 

Tata parska śmiechem patrząc na nasze zachowanie, ale nie komentuje go w żaden sposób, tylko skupia się na przeglądaniu swojego laptopa. Każdy kto go zna wie, że jest on perfekcjonistą i chce mieć zawsze wszystko zapięte na ostatni guzik, więc zgaduję, że przegląda ostatnie dokumenty związane z otwarciem siedziby firmy w BA. Wie też, że kocha swoje dzieci nad życie i nie ma dla niego nic ważniejszego niż ich szczęście. 

Jesteśmy już w samolocie i za chwilę startujemy. Jestem strasznie podekscytowany powrotem, ponieważ prosiłem o to tatę od bardzo długiego czasu. I wiem, że Ludmiła też dołożyła do tej decyzji swoją cegiełkę. Więc generalnie nie miał za bardzo wyjścia i musiał się w końcu zgodzić. A fakt, że dzięki temu jego dzieci są najszczęśliwsze na świecie to szczegół.  

Chwilę później koło naszych miejsc pojawia się stewardesa.  

–Przepraszam, Panie Verdas, ale prosiłabym Pana o wyłączenie laptopa na czas startu i lądowania samolotu ze względów bezpieczeństwa innych pasażerów –mówi uprzejmie i odchodzi szybko do kabiny pilotów.  

Tata zamyka laptopa i chowa go do pokrowca. Patrzy na nas i uśmiecha się trochę szerzej.  

–Mam tylko nadzieję, że będziecie grzeczni i że uda nam się żyć bez żadnych wojen, a co za tym idzie bez żadnych większych problemów–przy ostatnich słowach patrzy na mnie w porozumiewawczy sposób. Cicho wzdycham, ale odpowiadam mu w 100% szczerze.  

–Jeśli nie będzie zachowywać się jak suka oraz nie będzie obrażała mnie, bądź moich przyjaciół to będzie święty spokój –mówię i patrzę za okno po raz ostatni obserwując USA.  

–No to będzie ciężko –wzdycha mężczyzna i rozsiada się w fotelu. Zamykam oczy i staram się nie myśleć o tym, że mój tata może mieć cholerną rację. 

W końcu startujemy, a ja mogę się totalnie odprężyć. Już wkrótce będę mógł być w moim mieście. W miejscu, które z czystym sercem mogę nazwać moim prawdziwym domem. 


// 


Kiedy jedziemy z lotniska do domu obserwuje krajobraz za oknem. Jest tak piękny i tak dobrze mi znany. Im bliżej domu tym bardziej nie mogę powstrzymać uśmiechu. Pozytywne emocje rozsadzają mnie od środka.

I ja wiem, że się teraz powtarzam. Ale tak długo czekałem na ten moment, w którym będę mógł znowu tu mieszkać, że teraz trudno zapanować mi nad emocjami. 

W końcu parkujemy na podjeździe naszej posiadłości. Wysiadamy z samochodu i razem z tatą wyciągamy wszystkie nasze walizki z bagażnika.   

–Dobrze widzieć waszą dwójkę taką szczęśliwą–mówi do mnie tata, kiedy zamyka bagażnik samochodu. 

–Ty też promieniejesz ojczulku, więc przeprowadzka służy każdemu z nas –odpowiadam mu, na co on się tylko śmieje i wszyscy udajemy się do środka. Stawiam walizki w przedpokoju, gdzie zdejmuje buty i kurtkę, po czym idę do salonu, gdzie od wejścia uderza we mnie ciemność. Szukam po omacku włącznika po czym zapalam światło 

–Niespodzianka! –z różnych zakątków pomieszczenia wyskakują nasi bliscy a przez całą długość wisi transparent z napisem „Witajcie w domu”. 

Zaskoczony przecieram twarz dłońmi, ale mój uśmiech się powiększa. 

Dosłownie po chwili czuję jak ktoś się we mnie wtula. A ja doskonale wiem kto to jest. Mocno ją obejmuję i  całuję delikatnie w głowę. 

–To był twój pomysł prawda? –pytam cicho Violetty, na co ona patrzy na mnie i szeroko się uśmiecha, jednak odpowiedzi nie otrzymuje, bo znowu mocno się we mnie wtula. 

–Tęskniłam za tobą –szepcze i stając na palcach daje mi całusa w policzek. 

–Ja za tobą też słońce –odszeptuje po czym okręcam się z nią w ramionach. Jak zwykle wywołuje to nasze śmiechy. 

Po chwili się ode mnie oddala i idzie przywitać się z resztą mojej rodziny, a ja w tym czasie witam się z gośćmi.  

Śmiało mogę stwierdzić, że ja i Lu mamy najlepszych przyjaciół na ziemi. Trzeba być mną, aby wiedzieć na czym polega ich wyjątkowość, bo tego ile oni dla nas znaczą i jaka relacja nas łączy, nie da się opisać żadnymi słowami.  

Cały wieczór bawimy się świetnie. Dużo się śmiejemy, tańczymy i śpiewamy. Właśnie tak wyobrażałem sobie czas spędzony w moim domu. Co jakiś czas zerkam na Violettę, która tego wieczoru nie opuszcza mnie na krok. Moja najlepsza przyjaciółka. Mój anioł stróż od kiedy pamiętam.  

W pewnym momencie dziewczyna też na mnie patrzy. Posyłamy sobie uśmiech i generalnie ta chwila mogłaby trwać dłużej, jednak wszystko co dobre kiedyś się kończy.  

–Co tu się do jasnej cholery dzieje!? –dobrą atmosferę w domu psuje powrót Liv, czyli córki narzeczonej mojego taty, a przy okazji mojej byłej dziewczyny, która nienawidzi moich przyjaciół najbardziej na świecie.  

Rzecz jasna nie zawsze było tak źle między nimi. Na początku naszego związku nawet się dogadywali. Nie byli mega bliskimi przyjaciółmi ale też nie toczyli ze sobą wojny. Wszystko się jednak zmieniło w momencie, w którym oni odkryli, że Olivia nie jest ze mną do końca fair. Oczywiście widząc te sytuację nagrywali je bądź robili zdjęcia, po to, żeby mieć dowód na swoje słowa. Cóż, zakochana osoba ma różowe okulary i przez nie patrzy na wszystko, więc byli świadomi tego, że mogę im nie uwierzyć. Natomiast kiedy mi o tym powiedzieli, Olivia się wściekła i znienawidziła ich do końca życia. To właśnie ta sytuacja była powodem naszej wyprowadzki z Argentyny. Każdy uważał, że tak będzie mi łatwiej o wszystkim zapomnieć. Mieli rację. Ale ucierpieli na tym też mój tata i jego narzeczona. Co prawda widywali się i mój tata odwiedzał ją tutaj, czy ona nas w Stanach, ale to nie było to samo i nie ważne jak bardzo próbował to ukryć widziałem jak bardzo tęskni za byciem przy niej cały czas. Dlatego też przez ostatnie pół roku coraz bardziej nalegałem na powrót tutaj. Ja byłem tu o wiele szczęśliwszy, moja siostra i mój tata także. To było nasze miejsce na ziemi. 

–Czy ty zawsze musisz psuć wszystko na czym mi zależy?! –pyta krzykiem jej matka tym samym przywracając mnie na ziemię. Liv prycha. 

–Co to w ogóle ma być?–pyta z pogardą patrząc na ozdoby w salonie.  

–My tylko chcieliśmy ich przywitać. Nie było ich tutaj 3 lata i to głównie z twojej winy. Zresztą z doskonale widziałaś, że będzie się działo to dzisiaj więc jeśli ci się to nie podoba, nie musiałaś przychodzić. –mówi Vi patrząc na nią pewnie i ze sztucznym uśmiechem. Ja patrzę na nią z lekkim zaskoczeniem. Pierwszy raz na żywo mogę zobaczyć ją tak pewną siebie. 

Przed moim wyjazdem Violetta była bardzo nieśmiała i niepewna siebie. Z czasem, kiedy dorastała i stawała się po prostu dojrzalsza, stała się też pewna siebie i wiedziała, jak wykorzystać swoje mocne jak i słabe strony. I byłem tego świadom. Tylko że nigdy nie miałem szansy zobaczyć tego na żywo. Dlatego patrzenie na nią teraz tak pewną swoich czynów i słów, było dla mnie czymś nowym, ale i miłym. Cieszyłem się, że w końcu jest w pełni świadoma swojej wartości i pewna decyzji, które podejmuje. 

–To był pewnie twój pomysł. Tylko ty byłabyś na tyle głupia, żeby na to wpaść–warczy dziewczyna totalnie nie odnosząc się do słów Violetty. Ta tylko się śmieje. 

–Nawet jeśli to był mój pomysł to co? Zabronisz mi? Nie było ich tutaj tak długo, że raczej naturalnym jest to, że chcieliśmy ich przywitać. Już ci powiedziałam, jak ci coś nie pasuje to możesz wyjść–odpowiada Ci ubierając na siebie kurtkę tak jakby miała zaraz wyjść. 

–Dlaczego ty zadajesz się z taką wywłoką jak ona, Leon? To nie twój poziom –te słowa Olivia kieruje w moją stronę i wypowiadając je, powoli do mnie podchodząc. Słysząc jej słowa Violetta prycha i po prostu wychodzi z mojego domu nie potrafiąc znieść dłużej blondynki. Patrzę z nienawiścią na Liv i idę za V. 

–Viola zaczekaj chwilę –mówię trochę głośniej, żeby dziewczyna zwróciła na mnie uwagę. Odwraca się w moją stronę i przystaje chwilę, abym mógł się z nią zrównać. 

–Nie mogę uwierzyć, że wyprowadziła nas wszystkich z równowagi samym pojawieniem się w twoim domu –mówi cicho i siada na pobliskiej ławce. Siadam przy niej i ją obejmuje. –Naprawdę chciałam, żeby ten wieczór był idealny. No wiesz...Wracacie do domu więc chciałam, zrobić dla was coś miłego –kładzie głowę na moje ramię i zamyka oczy.  

Uśmiecham się na jej słowa. Całuje ją w czoło i gładzę jej ramię. Już mam coś powiedzieć, ale przerywa mi czyjś głos. 

– Gołąbeczki wy nasze kochane radzę wolniej chodzić–odwracam się w stronę głosu Diego, który śmieje się ze swoich własnych słów za co dostaje od Fran w ramię. Patrzy na nią z wyrzutem a na się tylko słodko do niego uśmiecha co rozśmiesza znowu mnie i V.  

–Gdzie Fede i Lu? –pyta Violett patrząc na naszych przyjaciół.  

–Federico zabrał Lu do domku. Zgarniamy was i też idziemy, bo sorry Leon, ale do twojego domu szybko nie wrócimy. Liv toczy wojnę z matką i dodatkowo nas nie lubi więc wiesz, jak jest–mówi czarnowłosa i ciągnie gdzieś V.  

–Jakiego domku? –pytam totalnie zbity z tropu słowami Fran. Diego się uśmiecha i rzuca tylko żebym im zaufał, po czym całą czwórką idziemy w głąb lasu rozmawiając o różnych głupotach 
 
Nikt z nas nie wiedział, jak wiele to miejsce namiesza w naszym życiu... 

**
Hejka wszystkim! Wstawiam wam pierwsz rozdział histori. Mam nadzieję, że wam się spodoba. Możecie pisać mi wasze opinie na dole. Życzę wam miłego dnia. Besos, Gabi

środa, 29 lipca 2020

0. Nowy Rozdział

Brak komentarzy:
Wyprowadzka dla bardzo wielu osób jest czymś nieprzyjemnym. Kojarzy się ze smutkiem i płaczem, ponieważ zostawiają za sobą życie, które zdążyli sobie ułożyć. W niewielu przypadkach wiąże się z pozytywnymi uczuciami. Zazwyczaj, gdy tak się dzieje, to osoba, której to pozytywne uczucie dotyka ma za sobą kawał niezbyt ciekawej przeszłości. 

Ze mną jest inaczej.  

Za około dwie godziny mam samolot do Buenos Aires, miasta, w którym się urodziłem i wychowałem. Do miejsca, które nigdy nie będzie kojarzyło mi się źle. Bo tam, spędziłem najlepsze lata mojego życia. A teraz mam szansę tam wrócić i znowu czuć, że wszystko gra tak jak powinno.  

Czy będę tęsknić za Stanami? Może trochę. W końcu zdążyłem się trochę przyzwyczaić do tego miejsca. 

Czy żałuję, że zostawiam tutaj znajomych? Nie bardzo. Nie mieliśmy jakiejś bliskiej więzi więc raczej nie rusza mnie to. 

Czy cieszę się, że wracam? Najbardziej na świecie, ponieważ znowu będę z ludźmi, którzy znają mnie lepiej niż ktokolwiek inny. Znowu będę mógł spędzać popołudnia z moimi najlepszymi przyjaciółmi, których kocham najmocniej jak się da i będę w miejscu które jest moim ”safe place”. 

Dlatego stoję właśnie w już pustym pokoju, z szerokim uśmiechem na twarzy i ekscytacją na to co się wydarzy wkrótce.  

–Leon, chodź, bo się spóźnimy! –z zamyślenia wyrywa mnie krzyk taty. Już czas. 

–Już idę tato! –ostatni raz spoglądam na pomieszczenie i wychodzę z niego. Zbiegam na dół i wychodzę z rodziną na dwór. 

Buenos Aires, nadchodzę.  
**

Dzień dobry wszytstkim! Jak się macie? Bo ja czuję się cudownie móc wrócić do prowadzenia bloga. Mam nadzieję, że w miarę regularnego, bez przestojów. Możecie w komentarzach napisać jak podoba wam się wprowadzenie do historii. Besos, Gabi💕

Bohaterowie

Brak komentarzy:
Martina Stoessel jako Violetta


Jorge Blanco jako Leon


Mercedes Lambre jako Ludmiła 


Ruggero Pasquarelli jako Federico


Lodovica Comello jako Francesca


Diego Dominquez jako Diego


Danna Paola jako Olivia


Agustin Bernasconi jako Sebastian


I inni

2. Kłamstwa

„Friendship isn’t one big thing, it’s million little things.”  Leon POV’s  Domek znajduje się w głębi lasu i naprawdę trudno byłoby go znale...

Szablon by
InginiaXoXo